Teraz to zupełnie inna hossa
Przejdź do listy wpisówPodstawą dzisiejszego boomu w mieszkaniówce są długoterminowe inwestycje w nieruchomości, a nie zarobki spekulacyjne, jak przed dekadą
Każdy kolejny rok przynosi deweloperom nowy rekord pod względem sprzedaży mieszkań. I wszystko wskazuje na to, że rok 2017 nie będzie różnił się pod tym względem od poprzednich. Obecny boom na rynku nowych mieszkań jest jednak zupełnie inny niż ten sprzed 10 laty. Przede wszystkim dlatego, że za wysoką sprzedażą nie idą galopujące podwyżki cen, a notowany jest jedynie niewielki wzrost średnich stawek.
Nie mamy też teraz do czynienia z rosnącą w niekontrolowany sposób podażą nowych mieszkań, jak wtedy. Oferta jest spora, ale mieszkania wchodzące na rynek od razu znajdują nabywców. Utrzymanie odpowiedniej podaży jest obecnie jednym z podstawowych wyzwań deweloperów. Zbalansowanie popytu i podaży to warunek utrzymania cen na stabilnym poziomie i od kilku lat świetnie się to udaje. Głównie dlatego, że firmy zręcznie dopasowują wielkość i strukturę oferty do stale rosnącego popytu.
Optymalizacja struktury oferty
Poza tym, dziesięć lat temu projektowanych było wiele mieszkań o dużej powierzchni, na które kiedy rynek wyhamował brakowało chętnych między innymi dlatego, że banki przestały udzielać wysokich kredytów. Deweloperzy, żeby odzyskać zainwestowany kapitał, zmuszeni byli obniżać ceny. Więcej było też inwestycji z wyższej półki z mieszkaniami, które oferowane były w wyższych cenach od średniej rynkowej.
Dzisiejsza oferta zbudowana jest zupełnie inaczej. Bazuje głównie na nieruchomościach w standardzie podstawowym, a zdecydowana większość mieszkań wystawionych do sprzedaży to lokale kompaktowe, które mają największe wzięcie i zawsze znajdą odbiorców. Tak wśród osób potrzebujących własnego lokum, jak i inwestorów planujących je wynajmować.
Podłożem boomu na rynku mieszkaniowym przed laty były zakupy spekulacyjne, podyktowane chęcią szybkiego zarobku na sprzedaży nabywanych nieruchomości, których ceny szybowały w górę. Bańkę spekulacyjną wspierały wtedy banki, które masowo udzielały kredytów bez ograniczeń i wkładu własnego. Obecnie uzyskanie finansowania w banku nie jest już takie łatwe. Przede wszystkim trzeba mieć gotówkę na pokrycie minimum 10 proc. wkładu własnego do zaciąganego kredytu, nawet jeśli uda się ubezpieczyć drugie 10 proc. brakujące do wymaganego teraz, minimalnego wkładu.
Masowe inwestowanie oszczędności w nieruchomości
Kredytowanie ma dziś jednak mniejsze znaczenie, bo większość nowych mieszkań kupowanych jest ze środków własnych, bez wsparcia kredytowego. Osoby nabywające nieruchomości za gotówkę stanowią obecnie największą grupę klientów deweloperów. Jak szacuje NBP, z oszczędności kupowane jest teraz więcej niż dwie trzecie nowych mieszkań. I to właśnie nabywcy gotówkowi stoją za tak dużym ożywieniem na rynku deweloperskim w Polsce, jakie nie było notowane nigdy wcześniej.
Inwestowanie w mieszkania ma dziś jednak inne podstawy. Nabywcy nie nastawiają się na szybki wzrost wartości nieruchomości, bo ceny utrzymują się od dawna na stabilnym poziomie, ale na długoterminowy przychód z wynajmu. Mogą zarobić w ten sposób więcej niż na lokatach bankowych, których oprocentowanie z trudem pokrywa inflację. Dochody, jakie można uzyskać z najmu, w zależności od lokalizacji, sięgają od 5 do 8 proc. rocznie.
Mieszkania w nowych projektach wyprzedają się dwa razy szybciej niż kilka lat temu
Drugą, podstawową grupą klientów deweloperów są kupujący lokale na potrzeby własne, którzy mogą pozwolić sobie teraz na więcej, bo zdolność kredytowa jest obecnie dość wysoka. Część nabywców, których motywuje chęć poprawy warunków życiowych, zmienia mieszkania na większe, czy lepiej zlokalizowane, co jest spowodowane poprawą statusu ekonomicznego Polaków.
Szybko rosnący popyt pozwolił deweloperom znacznie skrócić czas sprzedaży. Mieszkania w inwestycjach w stolicy sprzedają się średnio w 1,5 roku, podczas gdy pięć lat temu potrzeba było na ich wyprzedaż ponad dwa razy tyle czasu. A najatrakcyjniejsze lokale, które trafiają na rynek, znikają jeszcze przed rozpoczęciem budowy.
Od kilku lat spada też liczba gotowych mieszkań w ofercie deweloperów. W Warszawie jest dziś w sprzedaży zaledwie około 10 proc. mieszkań, których budowa została ukończona, a w 2012 roku gotowe lokale stanowiły prawie 23 proc. oferty.
Stabilizacja poziomu cen z tendencją do wzrostu
Jak przyznaje Tomasz Sadłocha z Ochnik Development, warszawski rynek nowych mieszkań charakteryzuje się bardzo dużą stabilizacją cenową. Od sześciu lat średnia stawka ofertowa w Warszawie oscyluje w granicach 7,5 – 7,9 tys. zł za mkw.
Ekspert Ochnik Development zauważa również, że w większości największych miast ceny mieszkań deweloperskich w ciągu ostatniego roku poszły w górę. – Podwyżki wynikają głównie z rosnących kosztów budowy i zakupu gruntów, których dostępność jest coraz bardziej ograniczona, także z uwagi na ustawę o ustroju rolnym. Wyższe są nie tylko ceny materiałów budowlanych, ale i stawki za robociznę, co jest spowodowane choćby wzrostem minimalnych płac. Generalnie na rynku brakuje rąk do pracy. A do tego dochodzą coraz większe wymagania dotyczące standardu budynków pod względem energooszczędności i w aspekcie ekologii – przyznaje Tomasz Sadłocha.
W ostatnich analiz wynika, że w ciągu minionego roku ceny nowych mieszkań od 4 do 6 proc. wzrosły we Wrocławiu, Łodzi, Krakowie i Szczecinie. W Warszawie, Trójmieście i Poznaniu podwyżki przekroczyły tylko 1 proc. Większe zmiany cen nie zostały odnotowane natomiast w Katowicach i Lublinie. Na przestrzeni ostatnich czterech, pięciu lat średnia stawka za metr na krajowym rynku deweloperskim wzrosła o około 8 proc.
Autor: Ochnik Development